Eustachy Rylski, Warunek, Świat Książki, Warszawa, 2005"- Panie poruczniku - usłyszał za plecami miękki, usypiający głos - czy bierze pan pod uwagę możliwość nieodległego awansu, wybicia się na wyższy stopień, starszeństwa, krótko mówiąc, czy myśli pan o własnej przyszłości?- W pewnym sensie - odpowiedział Hoszowski.- Przepraszam, w jakim sensie?- W takim, na jaki pozwala mi moja kondycja. Armia to szansa dla takich jak ja.- Więc niech pan będzie łaskaw zapomnieć o pojedynku. Nie było zwady między panem a Rangułtem. Pan go nigdy nie spotkał.- Jak to nigdy? - zdziwił się Hoszowski.Wschodni oficer uciął:- Nigdy w życiu.
Heltrein też wstał od stołu i teraz obydwaj krążyli wokół porucznika jak sępy. Ogoleni, wymyci, doprasowani, nietknięci wojną, jakby nie tyle byli obok, co ponad nią.
- Próbowałbym się spierać - rzekł Hoszowski pod dobrej chwili, do siebie raczej niż do krążących nad nim mężczyzn.- Bez skutku - odpowiedział mu wschodni oficer. - Rangułt to symbol Wielkiej Armii, jej legenda, a armia bez legendy istnieć nie może. Był z nią wszędzie. Pod Jeną, Austerlitz, w Wagram. Zdobywał Estremadurę, szturmował Madryt. To dla takich jak on prowadzi się bitwy, kampanie i wojny. Cesarz jest wysoko. Przenika w mit. A Rangułt zawsze obok, z żołnierzami, zawsze w polu, w ogniu, w natarciu, rajdzie. Legenda jest pod ręką, bark w bark, kulbaka w kulbakę. To pokrzepia i wynosi do celów, zdałoby się niemożliwych do spełnienia, rzeczy nieosiągalnych. Rangułt to symbol i legenda[...]
- Drogi pańskie z legendą się nie skrzyżowały. I nie skrzyżują. Jak chce się pan pojedynkować z legendą?"
Od fast-foodów począwszy, poprzez dania klasyczne i wykwintne czasem wprost do kuchni molekularnej.
wtorek, 10 grudnia 2013
Smakowite Kąski #14
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz