Eustachy Rylski dla culture.pl, o tym dlaczego oraz dla kogo pisze, o mojej ulubionej powieści jego autorstwa "Warunku", o swojej firmie budowlanej i o tym, że prawdziwy mężczyzna nie może być pisarzem.
http://youtu.be/NxJ8QBFYJS0
Od fast-foodów począwszy, poprzez dania klasyczne i wykwintne czasem wprost do kuchni molekularnej.
Edmund Nizurski, Niewiarygodne Przygody Marka Piegusa, Instytut Wydawniczy "Nasza Księgarnia", Warszawa, 1965"Nie zdążyłem jednak wykroić ani jednego paska, bo do klasy wszedł przerośnięty Zdeb. Jedną rękę trzymał w kieszeni, drugą gładził się z dziwnym uśmieszkiem po brodzie[...]- Golić umiesz?- Golić? - wytrzeszczyłem oczy.- Dzisiaj są imieniny pani Okulusowej i muszę być ogolony, rozumiesz?- To... to kolega chce, żebym go ogolił? - wykrztusiłem.- Dyżurni zawsze mnie golą - wzruszył ramionami Zdeb. - To należy do ich obowiązków. Nie wiedziałeś o tym?- Nie! Czesiek mi nic nie mówił. Czy on też kolegę golił?- Oczywiście, że golił! - huknął Zdeb. - Robił to nawet z dużą wprawą. No, prędzej, nie ma czasu, na co czekasz.Zdeb rozsiadł się wygodnie na krześle za katedrą i rozłożył "Panoramę".- Dobrze... - bąknąłem - ale czym kolegę ogolić?- Przybory są w szufladzie w katedrze - mruknął Zdeb. - Woda może być z flakonu, byle tylko nie za stara. No, jazda. Pośpiesz się.Oszołomiony wjąłem z szuflady brzytwę, mydło, miseczkę i ręcznik, stanąłem bezradnie przed Zdebem.- No, gazem - popędził mnie Zdeb - zawiąż mi ręcznik!Zawiązałem.- Nie tak mocno! Udusisz mnie! - zakrztusił się Zdeb.Poprawiłem.- Woda!Nalałem wody z flakonu do miseczki.- Mydło!Namydliłem.- Brzytwa!Porwałem brzytwę i zacząłem go skrobać.- Przerwij!Przerwałem.- Na co się gapisz? - krzyknął Zdeb. - Nie czujesz, że tępa? Naostrz.- Jak naostrzyć?- O pasek! Masz chyba pasek przy spodniach?Ściągnąłem pasek z nieszczęśliwą miną, bo czułem że spodnie mi opadają. Podciągnąłem je. Znów mi opadły. Zdjąłem je zrozpaczony, przywiązałem pasek do klamki, tak jak tatuś robi, i zacząłem ostrzyć brzytwę.Zdeb rzucał na mnie niecierpliwe spojrzenia zza "Panoramy", wreszcie zakomenderował:- Dosyć! Gol!Wciągnąłem pośpiesznie spodnie i zacząłem manipulować brzytwą po brodzie Zdeba. Nagle Zdeb podskoczył na krześle.- Oszalałeś!- Co się stało?- Jak to: co? Zaciąłeś mnie smarkaczu! Znów dostanę pryszczy albo liszajów. Rany boskie... Ile krwi! Na co czekasz? Wata! Opatrunek! Aj... wykrwawię się! - jęczał przerażony.Pobiegłem do apteczki, wyjąłem butelkę jodyny i watę.- Zaraz opatrzę kolegę - wyjąkałem.- Dostanę pryszczy - jęczał Zdeb.Umoczyłem kawałek waty w jodynie i przylepiłem mu do brody. Zdeb wrzasnął przeraźliwie i zerwał się z krzesła.- Oj, moja broda! Coś ty mi zrobił, łobuzie!- Za... zajodynowałem.- Co? Jodyna... O, złośliwy smarkaczu, czekaj porachuję się z tobą... O, moja broda... moja broda!Jęcząc i odgrażając się na przemian, wybiegł z klasy trzymając się za brodę[...]- Dyżurny Piegus! - zagrzmiał Pitagoras. - Czy masz zapasową kredę?- Mam w kieszeni, panie profesorze.Zacząłem szukać zdenerowowany wywracając kieszenie. Z kieszeni wypadła mi brzytwa Zdeba i pędzel do golenia. Piotagoras wyciągnął ciekawie szyję.- Pokaż no to, chłopaczku!Podałem. Pitagoras zdumiony obejrzał narzędzia.- Co to jest, chłopaczku?- To... to jest pędzel i brzytwa, panie profesorze - wyjąkałem.Pitagoras zmarszczył brwi.- Więc ty się golisz, chłopaczku?- Ja nie... ja tylko...- Więc skąd u ciebie takie instrumenty, chłopaczku?Chciałem powiedzieć prawdę, ale pochwyciłem groźne spojrzenie Zdeba i straciłem głowę.- Ja... ja się uczę fryzjerki, panie profesorze - wykrztusiłem.- Ach tak - uśmiechnął się szyderczo Pitagoras - i zaprawiasz się na kolegach pewnie... Czy możesz mi powiedzieć, kogo goliłeś, chłopaczku?- Obejrzałem się rozpaczliwie.- Go...goliłem kolegę Zdeba.- Zdeb, do mnie! - zagrzmiał Pitagoras.Zdeb podszedł do katedry z ponurą, obandażowaną twarzą.- Czy dyżurny Piegus golił cię dzisiaj? - zapytał go Pitagoras.- Golił mnie, panie psorze.- Jak mógł cię golić, kiedy masz twarz w bandażu?- To właśnie od golenia, panie psorze.- Pokaleczył cię brzytwą?- Tak, panie psorze.- Niesłychane. Przecież wy się pozarzynacie. Brzytwa w rękach szaleńców - sapał przerażony Pitagoras.- Więc ten czwororęczny cię golił, a ty, stary byk, pozwalałeś się golić?Zdeb wzruszył ramionami,- On przychodzi z brzytwą i goli. Czy kto chce, czy nie, panie psorze, on goli."