poniedziałek, 15 lipca 2013

Smakowite Kąski #11

Pod wpływem plebiscytu na ulubioną polską powieść dla młodzieży, postanowiłem odświeżyć sobie mój ulubiony fragment z Niewiarygodnych przygód Marka Piegusa, o ulubionej przeze mnie czynności - goleniu. Dla wszystkich, którzy jeszcze nie mieli okazji, albo już zapomnieli.
"Nie zdążyłem jednak wykroić ani jednego paska, bo do klasy wszedł przerośnięty Zdeb. Jedną rękę trzymał w kieszeni, drugą gładził się z dziwnym uśmieszkiem po brodzie[...]

- Golić umiesz?
- Golić? - wytrzeszczyłem oczy.
- Dzisiaj są imieniny pani Okulusowej i muszę być ogolony, rozumiesz?
- To... to kolega chce, żebym go ogolił? - wykrztusiłem.
- Dyżurni zawsze mnie golą - wzruszył ramionami Zdeb. - To należy do ich obowiązków. Nie wiedziałeś o tym?
- Nie! Czesiek mi nic nie mówił. Czy on też kolegę golił?
- Oczywiście, że golił! - huknął Zdeb. - Robił to nawet z dużą wprawą. No, prędzej, nie ma czasu, na co czekasz.
Zdeb rozsiadł się wygodnie na krześle za katedrą i rozłożył "Panoramę".
- Dobrze... - bąknąłem - ale czym kolegę ogolić?
- Przybory są w szufladzie w katedrze - mruknął Zdeb. - Woda może być z flakonu, byle tylko nie za stara. No, jazda. Pośpiesz się.
Oszołomiony wjąłem z szuflady brzytwę, mydło, miseczkę i ręcznik, stanąłem bezradnie przed Zdebem.
- No, gazem - popędził mnie Zdeb - zawiąż mi ręcznik!
Zawiązałem.
- Nie tak mocno! Udusisz mnie! - zakrztusił się Zdeb.
Poprawiłem.
- Woda!
Nalałem wody z flakonu do miseczki.
- Mydło!
Namydliłem.
- Brzytwa!
Porwałem brzytwę i zacząłem go skrobać.
- Przerwij!
Przerwałem.
- Na co się gapisz? - krzyknął Zdeb. - Nie czujesz, że tępa? Naostrz.
- Jak naostrzyć?
- O pasek! Masz chyba pasek przy spodniach?
Ściągnąłem pasek z nieszczęśliwą miną, bo czułem że spodnie mi opadają. Podciągnąłem je. Znów mi opadły. Zdjąłem je zrozpaczony, przywiązałem pasek do klamki, tak jak tatuś robi, i zacząłem ostrzyć brzytwę.
Zdeb rzucał na mnie niecierpliwe spojrzenia zza "Panoramy", wreszcie zakomenderował:
- Dosyć! Gol!
Wciągnąłem pośpiesznie spodnie i zacząłem manipulować brzytwą po brodzie Zdeba. Nagle Zdeb podskoczył na krześle.
- Oszalałeś!
- Co się stało?
- Jak to: co? Zaciąłeś mnie smarkaczu! Znów dostanę pryszczy albo liszajów. Rany boskie... Ile krwi! Na co czekasz? Wata! Opatrunek! Aj... wykrwawię się! - jęczał przerażony.
Pobiegłem do apteczki, wyjąłem butelkę jodyny i watę.
- Zaraz opatrzę kolegę - wyjąkałem.
- Dostanę pryszczy - jęczał Zdeb.
Umoczyłem kawałek waty w jodynie i przylepiłem mu do brody. Zdeb wrzasnął przeraźliwie i zerwał się z krzesła.
- Oj, moja broda! Coś ty mi zrobił, łobuzie!
- Za... zajodynowałem.
- Co? Jodyna... O, złośliwy smarkaczu, czekaj porachuję się z tobą... O, moja broda... moja broda!
Jęcząc i odgrażając się na przemian, wybiegł z klasy trzymając się za brodę[...]

- Dyżurny Piegus! - zagrzmiał Pitagoras. - Czy masz zapasową kredę?
- Mam w kieszeni, panie profesorze.
Zacząłem szukać zdenerowowany wywracając kieszenie. Z kieszeni wypadła mi brzytwa Zdeba i pędzel do golenia. Piotagoras wyciągnął ciekawie szyję.
- Pokaż no to, chłopaczku!
Podałem. Pitagoras zdumiony obejrzał narzędzia.
- Co to jest, chłopaczku?
- To... to jest pędzel i brzytwa, panie profesorze - wyjąkałem.
Pitagoras zmarszczył brwi.
- Więc ty się golisz, chłopaczku?
- Ja nie... ja tylko...
- Więc skąd u ciebie takie instrumenty, chłopaczku?
Chciałem powiedzieć prawdę, ale pochwyciłem groźne spojrzenie Zdeba i straciłem głowę.
- Ja... ja się uczę fryzjerki, panie profesorze - wykrztusiłem.
- Ach tak - uśmiechnął się szyderczo  Pitagoras - i zaprawiasz się na kolegach pewnie... Czy możesz mi powiedzieć, kogo goliłeś, chłopaczku?
- Obejrzałem się rozpaczliwie.
- Go...goliłem kolegę Zdeba.
- Zdeb, do mnie! - zagrzmiał Pitagoras.
Zdeb podszedł do katedry z ponurą, obandażowaną twarzą.
- Czy dyżurny Piegus golił cię dzisiaj? - zapytał go Pitagoras.
- Golił mnie, panie psorze.
- Jak mógł cię golić, kiedy masz twarz w bandażu?
- To właśnie od golenia, panie psorze.
- Pokaleczył cię brzytwą?
- Tak, panie psorze.
- Niesłychane. Przecież wy się pozarzynacie. Brzytwa w rękach szaleńców - sapał przerażony Pitagoras. 
- Więc ten czwororęczny cię golił, a ty, stary byk, pozwalałeś się golić?
Zdeb wzruszył ramionami,
- On przychodzi z brzytwą i goli. Czy kto chce, czy nie, panie psorze, on goli."
Edmund Nizurski, Niewiarygodne Przygody Marka Piegusa, Instytut Wydawniczy "Nasza Księgarnia", Warszawa, 1965

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz