List Zdzisława Beksińskiego do Piotra Dmochowskiego z dnia 16.04.2003, podaję za: Magdalena Grzebałkowska, Beksińscy Portret Podwójny, wyd. Znak, 2014"Jeden, jedyny raz w mym życiu leżałem w biały dzień na trotuarze, a nade mną rozgrywał się spektakl nalotu dywanowego, i teraz przypominam sobie, jak to wyglądało. Usłyszawszy dudnienie silników, wybiegłem przed dom i zobaczyłem klucz bostonów (amerykańskie bombowce średniej klasy dostarczone do ZSRR w ramach pomocy wojskowej), nad którymi tańczyła ochrona myśliwców. Na wszystkie strony ulicą pryskali Niemcy i jeden z nich w mundurze oficera, mamrocząc coś pod nosem, przykleił się na płask do muru nade mną, bo ja już leżałem na plecach, rozpłaszczony jak żaba, i patrzyłem jak sunie na dół kupa srebrzących się w słońcu bomb. Po czym, po długich sekundach, bomby coraz większe skryły się jednak za obrysem gzymsu i po chwili zatrzęsła się ziemia, i już było po wszystkim. Jak ciekawy świata gówniarz poleciałem w kierunku zakrytego czarnym dymem i pyłem pola. Kilkanaście ton przypierdoliło w szczere pole, wyrywając ogromne leje, w których szybko pojawiła się gruntowa woda, ale jedynym efektem była przekrzywiona chałupa niejakiego Grzebienia oraz - jak się potem okazało - dwie zabite baby na polu, z których jedna niedorozwinięta, znana w całej okolicy."
Od fast-foodów począwszy, poprzez dania klasyczne i wykwintne czasem wprost do kuchni molekularnej.
sobota, 26 kwietnia 2014
Smakowite Kąski #19
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mało efektowne to bombardowanie: tylko dwie baby w dodatku jedna niedorozwinięta.
OdpowiedzUsuńJakoś się zaczynam wahać, czy aby warto zawierać bliższą znajomość z Beksińskimi.
No cóż, z racji tego, że Zdzisław malował takie "straszne" obrazy i wszyscy krytycy przypisywali to jego powojennej traumie, to on sam strasznie (znów to słowo) starał się wszystkim udowodnić, że wojna była dla niego "przedsięwzięciem nieudanym, bo widziało się za mało trupów i za mało ruin". Co nie do końca pokrywa się z relacjami znajomych Zdzisława z tamtych czasów.
UsuńA z Beksińskimi zaprzyjaźniać się nie trzeba, obu Panów poznać jednak warto bo to postacie prawdziwie nietuzinkowe, nawet jeśli - tak jak Zdzisław w liście powyżej - ze wszech miar starali się nagiąć rzeczywistość do własnej wizji świata.
Nietuzinkowi, to fakt, znam dość dobrze malarstwo jednego i działalność drugiego i tu się zgodzę, że warto znać ich twórczość, bo sama się nią wielokrotnie zachwycałam, ale po przeczytaniu tego cytatu ręce mi opadły :(
UsuńNie wiem, czy warto poznawać kogoś, kto tak myśli. może wystarczy pozostać przy podziwianiu jego obrazów i nie psuć sobie percepcji? :)
Z drugiej strony jestem pewna, że książka to kawał wyśmienitej literatur. Gwarantuje to nazwisko autorki... Ot, i takie wahania mam :)
Przepraszam za literówki! Jestem w trakcie gotowania obiadu, kursuję między pokojem a kuchnią ...;-)
UsuńKsiążka jest świetna, a co do cytowanych słów Zdzisława - trudno to odczytać z powodu braku kontekstu, ale wydaje mi się, że dla niejednego czternastolatka, którym wówczas Beksiński był, przekrzywiony dom Grzebienia i dwie zabite baby, to było z pewnością duże rozczarowanie.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą uśmiecham się na samo wyobrażenie min tych wszystkich, którzy poddawali analizie twórczość Zdzisława i podkreślali jakie to olbrzymie znaczenie miał wpływ wojennych przeżyć na jego obrazy, gdy usłyszeli, co sam zainteresowany o wojnie mówił...