poniedziałek, 7 stycznia 2013

Fikcja musi mieć sens

Święta i zamieszanie związane z nimi to doskonała okazja by połknąć coś na prawdę lekkiego. Coś co można na chwilę odłożyć na bok by kilka minut później bezboleśnie do tego wrócić, coś co wprawdzie nie pozwala na delektowanie się każdym zdaniem ale sprawia mi wiele frajdy. Jednym słowem - święta to bardzo dobra pora na kryminał.

Jo Nesbø w zeszłym roku atakował mnie z głównych stron niemalże wszystkich krajowych księgarni internetowych, zaglądał w moim kierunku z półek w supermarketach, a raz nawet sam wypatrzyłem go w kiosku, upchniętego między fajkami a płynem po goleniu. W końcu wyskoczył spod choinki i to od razu w trójnasób, wygrażając przy tym z okładek zuchwale, że "strąci z tronu Larssona". W pośpiechu sięgnąłem zatem po Czerwone Gardło, jedną z opowieści o detektywie z Oslo.

Harry Hole da się lubić. Nie jest co prawda tak zabawny jak Salvo Montalbano, ani tak cyniczny jak John Rebus, ani pewnie tak męski jak Mikael Blomkvist ale ma w sobie to coś, co sprawia, że się mu kibicuje. Inna sprawa, że nie za bardzo jest mu w czym kibicować. Jo Nesbø zdaje się zapomniał bowiem, że "różnica między rzeczywistością a fikcją jest taka, że fikcja musi mieć sens*". Co rusz coś w tej książce zgrzyta: kilka kompletnie niewiarygodnych postaci, które swym zachowaniem sprawiają, że nie sposób zapomnieć, że to tylko powieść; kilka absurdalnych sytuacji, które nie miały prawa się zdarzyć i - wreszcie - kilka irracjonalnych wyborów, których nikt, nigdy w rzeczywistym świecie by nie dokonał.

Ale największą zbrodnią przeciwko czytelnikowi, jaką popełnił w Czerwonym Gardle Nesbø, jest umożliwienie mu trafnego odgadnięcia tożsamości mordercy już w połowie lektury. A jest to zbrodnia - rzec można - podwójna: raz, że dotyczy kryminału a dwa, że pisarz zdradza ten fakt w najbardziej oczywisty, by nie powiedzieć amatorski sposób. Główny bohater - przypominam, że to śledczy a chwilowo nawet komisarz - do niemalże ostatniej strony powieści, z podziwu godnym uporem o nic nie podejrzewa postaci faktycznego mordercy, co sprawia, że mimo całej sympatii do Harrego, czytelnik ma go za nieudacznika, jeśli nie idiotę. I nie tłumaczą go ani chwilowe stany upojenia alkoholowego, ani tymczasowe zauroczenie kobietą. I nie wydaje mi się również, że taki był zamysł autora.

Przede mną dwie kolejne powieści autorstwa Nesbø. Szczerzę wierzę, że Harry Hole będzie musiał stawić w nich czoła bardziej wiarygodnym przeciwnikom przy pomocy bardziej realnych przyjaciół i wykaże się przy tym większą podejrzliwością.

Jo Nesbø, Czerwone Gardło, Wydawnictwo Dolnośląskie, 2007, tłum. Iwona Zimnicka

*mądrość takową powiedział kiedyś Tom Clancy, coś jednak nie dawało mi spokoju (nie żebym nie wierzył w Toma) i okazało się, że pożyczył ją sobie od Marka Twaina, który napisał (w wolnym tłumaczeniu): "rzeczywistość prześciga fikcję, ponieważ fikcja jest zmuszona trzymać się rzeczywistości".

2 komentarze:

  1. Ten Nesbo musi być wyjątkowo cienki, jeśli nawet się nie zbliżył do słabego Larssona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @bartoszcze - wykopująca się spod ziemi Salander u Larssona to mały miki w porównaniu to wyczynów postaci u Nesbo :)

      Usuń