sobota, 13 lipca 2013

Magiczna Vigata

Magia krótkich powieści kryminalnych Andrei Camilleriego nie tkwi ani w zawiłej intrydze, do rozwiązania, której czytelnik zmuszony byłby wznieść się na wyżyny intelektu, ani w pełnej strzelanin czy pościgów wartkiej akcji, której w książkach Włocha zwyczajnie brak, a tym bardziej nie doszukamy się jej w spektakularnych pojedynkach prawników podczas rozpraw sądowych, do których w utworach Camilleriego nigdy nie dochodzi.

Magia tych opowiastek tkwi w pełnej słońca, pachnącej czosnkiem oraz pomidorami, zawsze - wydawać by się mogło - radosnej Vigacie. Fikcyjnym miasteczku, które pisarz przybrał w nieodzowne dla każdej sycylijskiej mieściny przymioty: lokalnych mafiozów na wzór Cammory, bojących się jedynie swojej własnej la mamma, skorumpowanych do cna polityków bez skrupułów, żądnych sensacji dziennikarzy oraz dziwki o złotym sercu i manierach arystokratek. Do tego dorzucił niesłychaną południowowłoską kuchnię, piaszczyste plaże i słone morze.

Magia tych powieści tkwi także w ich głównym bohaterze - Salvo Montalbano, równie inteligentnym co sardonicznym komisarzu policji, uwikłanym w długoletni i burzliwy związek z - miłością swojego życia - Livią, przechodzącym aktualnie gwałtowny kryzys wieku średniego, który sprawia, jak ma to miejsce w wypadku każdego rasowego mężczyzny o gołębim sercu, że komisarz mniej lub bardziej podświadomie daje wodzić się za nos wszystkim atrakcyjnym kobietom w okolicy, wykorzystującym go do swoich, wiecznie niecnych celów. Część magii dodają powieściom Camilleriego policyjni współpracownicy Montalbano, ze swoimi charakterystycznymi przywarami i ślepą lojalnością wobec przełożonego, a także jego odwieczni rywale, zarówno ci w szeregach złoczyńców, jak i ci stojący po stronie sprawiedliwości.

Powieści Camilleriego wypełnione są prostymi, kwiecistymi, skrzącymi się ironią i sarkazmem dialogami, wywołującymi uśmiech na twarzy czytelnika. A wszystko to pisarz przyprawił opisami włoskiej kuchni, które sprawiają, że mam ochotę wsiąść w najbliższy samolot do Katanii, albo w najgorszym wypadku pobiec do pobliskiej włoskiej restauracji, nawet jeśli ta miałaby się okazać jedynie jej nędzną imitacją.

Zarówno tytuł tego bloga jak i bezkresna miłość głównego bohatera do wybornego jedzenia, sprawia że nie mam wyjścia i zakończyć swoją opowieść o magicznej Vigacie mogę wyłącznie odwołując się do kulinarnego przykładu: seria książek o komisarzu Montalbano jest jak świeże Mule w sosie z czosnkiem i pomidorami. Niby to jedynie przystawka przed bardziej wykwintnym daniem, ale za to jaka przystawka! Smacznego!

Andrea Camilleri, Sierpniowy Żar,  wyd. Noir sur Blanc, 2012, tłum. Stanisław Kasprzysiak
Andrea Camilleri, Skrzydła Sfinksa,  wyd. Noir sur Blanc, 2013, tłum. Monika Woźniak

4 komentarze:

  1. Kulinarne skojarzenie po prostu wyśmienite! Tak właśnie jest.
    Mnie też bardzo odpowiadają powieści Camilleriego, a "Sierpniowy żar" mam w dość bliskich planach. Zachwyty wywołują też "włoskie" kryminały Donny Leon, ale u mnie niestety bez entuzjazmu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko skończyłem "Skrzydła Sfinksa", ostatnią z dotychczas wydanych w naszym języku książek Camilleriego o komisarzu Montalbano, momentalnie sprawdziłem, ile jeszcze czeka na wydanie i odetchnąłem z ulgą. Samych powieści naliczyłem około dziesięciu a do tego dochodzą jeszcze opowiadania. Nieodmiennie ściskam kciuki za zdrowie - już przecież dość wiekowego autora.

      Usuń
  2. Uwielbiam te książki :) Czytałam też "do przodu" po włosku.. choć idzie do dość opornie bo Autor pisze w dialekcie.. :) Również czekam na kolejne wydane po polsku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytanie włoskiego w dialekcie - musi być prawdziwym wyzwaniem :)

      Usuń