niedziela, 17 marca 2013

Smakowite Kąski #5

Cormac McCarthy to w moim czytelniczym życiu pisarz szczególny. Nie może zatem w "Smakowitych Kąskach" zabraknąć fragmentów jego prozy i jego bohaterów. A już na pewno nie może w nich zabraknąć Sędziego Holdena.
"Ruszyli w dalszą drogę. W dolinie widzieli orły i inne ptaki, do tego mnóstwo saren, rosły tam też dzikie orchidee i bambusowe zarośla. Rzeka w tym miejscu była dość szeroka, tocząc wody po ogromnych głazach, a wszędzie dokoła z gęstej dżungli lały się wodospady. Sędzia wysforował się naprzód z jednym Delawarem trzymając w ręku karabin naładowany małymi twardymi pestkami z owoców nopalu, a wieczorem fachowo oporządzał ustrzelone kolorowe ptaki, nacierając ich skórę prochem strzelniczym i wypychając motkami ugniecionej trawy, a gotowe okazy pakował do swoich juków. Między kartki zeszytu wkładał liście drzew i roślin, z koszulą rozpostartą w obu dłoniach skradał się na palcach za górskimi motylami, przemawiając do nich szeptem, sam niezgorszy oryginał. Kiedy usiadł, żeby zapisać coś w notatniku, podsuwając go ku poświacie ogniska, Toadvine popatrzył na niego, a potem spytał, jaki jest sens tego wszystkiego.
Zasytgło pióro skrobiące po papierze. Sędzia spojrzał na Toadvine'a. Następnie znów zabrał się do pisania.
Toadvine splunął w ognisko.
Sędzia pisał dalej, wreszcie zatrzasnął zeszyt, odrzucił go na bok, złożył dłonie, przesunął nimi po nosie i ustach i oparł na udach.
Skoro coś istnieje, powiedział. Skoro coś istnieje na tym świecie bez mojej wiedzy, istnieje bez mojej zgody."

Cormac McCarthy, Krwawy Południk albo Wieczorna Łuna na Zachodzie, Wydawnictwo Literackie, 2010, tłum. Robert Sudół.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz